JO - 2011-02-20 01:36:13

Napisałem kiedyś kilka opowiadań kryminalnych i nie mam co z nimi robić więc postanowiłem dać tu jedno czy dwa i podzielić się z wami nimi. Liczę na sprawiedliwe oceny jeżeli będzie się Wam chciało poświęcić 15 min na czytanie.

Taki mały wstęp:

Głównym bohaterem jest niemiecki detektyw Martin Schulz (wiem, ze nie którym nie spodoba się Niemiec, ale jak pisałem Polakiem to było jakoś dziwnie). Jego przyjacielem i pomagierem w sprawach jest Włoch Giusseppe Tarantino. Akcja rozgrywa się głównie w Berlinie...

Tak więc 1 opowiadanie:


Dziwny napad




Był zimowy poranek. Detektyw Schulz zszedł do kuchni, aby zjeść śniadanie. Detektyw był mężczyzną o pulchnej budowie ciała, miał czarne włosy i wąsik. Nagle Schulz usłyszał dzwonek do drzwi. Detektyw poszedł, by je otworzyć. W drzwiach stał Giuseppe Tarantino, komisarz berlińskiej policji. Komisarz był szczupłej budowy, miał czarne włosy, ubrany był w czarny garnitur i lakierki. Był Włochem lecz jego rodzice przeprowadzili się do Niemiec zaraz po jego urodzeniu.
- Witaj Schulz! –przywitał się komisarz.
- Dzień dobry komisarzu. –odpowiedział mu detektyw.
Weszli do domu. W korytarzu komisarz zdjął kurtkę i buty.
- Chodźmy do salonu. –powiedział detektyw.
Mężczyźni weszli do salonu. Było to dość małe pomieszczenie z żółtymi ścianami, z kominkiem, kanapą, stołem i krzesłami. Mężczyźni usiedli przy stole. Wtedy komisarz
spytał się:
- Pewnie ciekawi cię dlaczego jestem u ciebie tak wcześnie.
- Zaiste ciekawi mnie to. –odpowiedział komisarz.
- Ponieważ chciałbym cię o coś prosić.
- A więc?
Komisarz wyjął z kurtki gazetę i podał ją detektywowi. Schulz wyjął okulary i zaczął czytać artykuł:

Wczoraj w godzinach popołudniowych nieznany sprawca dokonał napadu na bank
„Hydra”. Wszedł do banku z przedmiotem przypominającym pistolet i zażądał
pieniędzy. Rabuś wychodząc zranił kasjerkę. Mężczyzna prawdopodobnie był
Rosjaninem ponieważ mówił z rosyjskim akcentem. Wszyscy którzy wiedzą coś na
temat napadu powinni się zgłosić na policję.

Detektyw odłożył gazetę i zwrócił się do komisarza:
- Nadal nie rozumiem, w czym mam ci pomóc.
- W tym banku były moje oszczędności! Wszystkie! –wykrzyknął komisarz.
- Rozumiem, ale przecież ty jesteś policjantem więc dlaczego potrzebujesz mojej pomocy?
- Komendant odsunął mnie od śledztwa, a do sprawy wyznaczył jakichś żółtodziobów, którzy na pewno tej sprawy nie rozwiążą.
- No dobrze pomogę Ci. Ale najpierw muszę wypić kawę ty też powinieneś wypić na uspokojenie.
- Możesz zrobić, tylko czarną. –powiedział komisarz.
- Dobrze.
Po wypiciu kawy mężczyźni ubrali się i poszli do banku. W banku komisarz Tarantino przywitał się z dyrektorem banku panem Schmidtem. Pan Schmidt był wysokim mężczyzną z wąsami. Ubrany był w garnitur. Komisarz Tarantino przedstawił panu Schmidtowi detektywa Schulza.
- Bardzo miło mi pana poznać. –powiedział dyrektor.
- Mnie także. –odpowiedział detektyw.
- A więc w jakim celu panowie przyszli? –spytał dyrektor.
- Komisarz Tarantino poprosił mnie żebym pomógł policji w śledztwie dotyczącym tego napadu. –wyjaśnił detektyw.
- Rozumiem. Zapewne będzie pan chciał nas przesłuchać?
- Tak. Czy ma pan coś przeciwko temu?
- Ależ oczywiście że nie! Udostępnię panu moje biuro do przesłuchania pracowników. –odpowiedział pan Schmidt.
- Dziękuję. Mam jeszcze tylko jedno pytanie.
- Tak?
- Czy w banku w czasie napadu byli tylko pracownicy? –spytał detektyw.
- Tak. Wszyscy pracują do 18.
- Dziękuje to wszystkie pytania.
Pan Schmidt poszedł do swojego biura. Detektyw z komisarzem wyszli na dwór. Detektyw zwrócił się do komisarza:
- Co o tym sądzisz Tarantino?
- Moim zdaniem zrobił to ten Rosjanin.
- Moim zdaniem nie.
- Jak to? –zdziwił się komisarz.
- Moim zdaniem był to jeden z pracowników. –odpowiedział detektyw.
- Który?
- Będę to wiedział po przesłuchaniu wszystkich pracowników i zebraniu dowodów.
- Od czego zaczynamy?
- Od przesłuchania pracowników.
Mężczyźni wrócili do banku. Komisarz poprosił dyrektora o zwolnienie biura i zawołanie pierwszej kasjerki. Detektyw z komisarzem weszli do biura. Detektyw zwrócił uwagę na zdjęcie dwóch mężczyzn, jednym z nich był pan Schmidt. Detektyw po pokazaniu zdjęcia komisarzowi usiadł, a komisarzowi kazał zapisywać zeznania. W tej chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Wejść! -krzyknął detektyw.
Do pokoju weszła niska kobieta z czarnymi włosami, ubrana była w czarny żakiet i czarne spodnie.
- Imię i nazwisko? –spytał detektyw.
- Hildegarda Muller.
- Czym się pani tu zajmuje?
- Jestem kasjerką.
- Dobrze. A więc niech pani opisze przebieg napadu.
- Wszyscy szykowaliśmy się do wyjścia. Ja liczyłam pieniądze, Stefan był w łazience, sprzątaczka myła podłogi a inne kasjerki już się ubierały.
- A pan Schmidt? –spytał detektyw.
- Pan Schmidt zamykał gabinet i skarbiec.
- Rozumiem. Proszę kontynuować.
- Już kończyłam liczyć pieniądze gdy drzwi otwarły się z hukiem. Do banku wbiegł mężczyzna ubrany w ciemną kurtkę, na głowie miał kaptur. Wyciągnął pistolet rzucił do Barbary torbę i kazał pakować pieniądze. Innym kazał stanąć pod ścianą. Gdy Barbara zapakowała pieniądze mężczyzna zapiął torbę i strzelił do Barbary! Wszyscy byli w szoku myśleliśmy że zastrzeli każdego. Ale on już wybiegł. Pan Schmidt szybko sięgnął po telefon i zadzwonił na pogotowie i po policję. I to już wszystko.
- Dziękuję bardzo. –powiedział detektyw. A czy ten mężczyzna miał coś charakterystycznego na twarzy?
- Miał wąsy i mówił z rosyjskim akcentem.
- Rozumiem. –powiedział detektyw i zamyślił się.
- Dziękujemy może pani wyjść. –powiedział Tarantino.
Pani Muller wyszła, Tarantino zwrócił się do detektywa:
- Co o tym sądzisz?
- Ciekawi mnie ten Rosjanin. Mam przeczucie że on w ogóle nie brał udziału w tym napadzie.
- Ale ta Muller mówiła że to on strzeli do tej kasjerki i wziął pieniądze.
- Ta Muller może kłamać. –powiedział detektyw. A teraz zawołaj Herr Schmidta.
Komisarz wyszedł na korytarz rozejrzał się i zwrócił się do detektywa:
- Hej Schulz, dyrektor gdzieś zniknął.
- Pewnie jest w toalecie. Nie sądzę aby Herr Schmidt uciekł. Poproś teraz ochroniarza.
Komisarz zawołał ochroniarza i razem weszli do biura. Detektyw zwrócił się do ochroniarza:
- Niech pan usiądzie.
- Postoje. –odpowiedział ochroniarz.
- Dobrze. Jak się pan nazywa?
- Stefan Hager.
- Niech pan opowie o przebiegu napadu.
- Cóż mogę tylko powiedzieć, że byłem w łazience. Dowiedziałem się o napadzie od szefa.
- Nie gonił pan złodzieja? –spytał detektyw.
- Nie, ponieważ ja miałem tylko paralizator a on pistolet.
- Mogę się o coś spytać? –spytał komisarz.
- Oczywiście Tarantino.
- Nic pan nie słyszał z łazienki?
- Słyszałem huk. Jak wybiegłem dowiedziałem się że Barbara została postrzelona.
- Dziękuje. –powiedział komisarz.
- Czy to wszystko co ma pan nam do powiedzenia?
- Tak.
- W takim razie może pan wyjść. Niech pan zawoła pana Schmidta.
Ochroniarz wyszedł, a do biura wszedł pan Schmidt.
- Czy czegoś się panowie dowiedzieli? –spytał pan Schmidt.
- Oczywiście lecz nie możemy mówić o śledztwie. –wyjaśnił komisarz.
- Rozumiem. No to panowie zadajcie pytania.
- Kto pracuje w banku? –spytał detektyw.
- Ja, trzy kasjerki i ochroniarz.
- Jeden ochroniarz to chyba za mało? –spytał komisarz.
- Teraz już to wiem.
- Niech pan opowie przebieg zdarzenia.
- Zamykaliśmy bank, gdy nagle do banku wpadł dobrze zbudowany mężczyzna. Rzucił torbę Barbarze i kazał pakować, później do niej strzelił i wybiegł.
- Czy nie kazał wam stanąć pod ścianą?
- Nie… każdy leżał na podłodze. Oprócz Barbary.
- A czy mężczyzna mówił z akcentem rosyjskim i miał wąsy?
- Tak miał akcent rosyjski ale nie miał wąsów.
Komisarz spojrzał na detektywa ze zdziwieniem. Detektyw uśmiechnął się i spytał:
- Czy może mi pan jeszcze powiedzieć kim jest ten mężczyzna na zdjęciu.
- To mój wspólnik zniknął miesiąc temu.
- Rozumiem. A jak się nazywał?
- Hans Rotter.
Detektyw wstał kazał panu Schmidtowi wyjść i zawołać ostatnią kasjerkę. Detektyw zwrócił się do komisarza:
- Tarantino mam już rozwiązanie! Muszę tylko się upewnić.
W tym momencie do biura weszła wysoka brunetka ubrana była w białą koszulę i dżinsy.
- Dzień dobry nazywam się Edyta Lippke, jestem tu kasjerką.
- Dzień dobry jestem detektyw Schulz a to komisarz Tarantino. Czy ma pani nam coś do powiedzenia o tym mężczyźnie z rosyjskim akcentem?
- Tak… ja go znam!
- Dlaczego nie powiedziała pani o tym policji?
- Ależ powiedziałam. Tylko raz tu byli, przesłuchali nas i koniec śledztwa.
- Rozumiem. Ciekawe gdzie te żółtodzioby są? –powiedział komisarz.
- Jak ten mężczyzna się nazywa? –spytał detektyw.
- Michaił Gartow. Przyjechał tu z Rosji do „pracy”.
- Mam rozumieć że ten Rosjanin to zwykły rabuś?
- Tak. Znam go ponieważ on mnie uwiódł a potem okradł i zniknął! Rozpoznałam go po tym jego udawanym niemieckim.
- Dziękujemy może pani wyjść.
Detektyw spojrzał na komisarza z miną oznaczającą pewność siebie.
- Już wiesz prawda? –spytał komisarz.
- Mój drogi Giuseppe musisz się jeszcze wiele nauczyć. Wiem kto napadł na ten bank tylko muszę znaleźć dowody.
- Rozumiem więc co ja mam robić?
- Zadzwoń po swojego szefa.
Komisarz poszedł zadzwonić, a detektyw poszedł do pana Schmidta aby ten otworzył mu skarbiec. Skarbiec w tym banku był bardzo mały po prawej stronie były skrytki pieniężne, na wprost jakieś drzwi. Po otworzeniu skarbca detektyw rozpoczął poszukiwanie. W skrytkach pieniężnych nic nie znalazł, tajemniczy pokój był zamknięty. Detektyw miał wychodzić gdy ujrzał kosz na śmieci przeszukał go nic w nim nie było oprócz pięciu zapałek od największej do najmniejszej. Detektyw kazał panu Schmidtowi otworzyć drzwi do tajemniczego pokoju. Detektyw otworzył drzwi i ujrzał leżące ciało mężczyzny. Schulz zwrócił się do pana Schmidta:
- No to znaleźliśmy pańskiego wspólnika. Jak on tu się znalazł?
- Nie mam pojęcia. –odpowiedział pan Schmidt.
- No cóż policja już tu jedzie. Mam tylko jeszcze jedną prośbę.
- Tak?
- Mogę przeszukać biurko każdego z pracowników?
- No cóż… dobrze.
Detektyw w biurku dyrektora nic nie znalazł. W biurku Barbary była wizytówka jakiejś firmy z kostiumami i papiery. W biurku pani Muller były papiery, jej własne wizytówki i zakrwawiony nóż. W biurku pani Lippke detektyw znalazł broń oraz list od jej rodziców. W tym momencie drzwi otworzyły się i stanął w nich komendant berlińskiej policji. Detektyw Schulz przywitał się z nim i zawołał do siebie komisarza.
- Mam już dowody. –powiedział detektyw.
- Doskonale. Co mam zrobić?
- Zwołaj zebranie w biurze pana Schmidta i zadzwoń po patologa, znalazłem zwłoki.
- Już nie musisz dzwonić Tarantino. Wziąłem patologa ze sobą na wszelki wypadek. –powiedział komendant.
- Zatem zwołaj zebranie.
Detektyw poszedł do biura, i zaczął przygotowywać się do wielkiego finału czyli wskazania sprawcy. Po kilku minutach komisarz Tarantino przyprowadził wszystkich podejrzanych i komendanta. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Czy mogę prosić na chwilkę detektywa? –spytał patolog.
- Oczywiście już idę.
Gdy detektyw wrócił, usiadł w fotelu i powiedział:
- Zająłem się tą sprawą tylko z jednego powodu ponieważ poprosił oto mój przyjaciel komisarz Tarantino. Gdy przybyłem do banku od razu spostrzegłem, że bank jest słabo chroniony. Tylko jeden ochroniarz, na cały bank. Każdy mógł to zrobić. Każdy miał motyw chęć szybkiego wzbogacenia się. W tym przypadku ochroniarz wyszedł do WC, i co się stało? Pewien Rosjanin wbiegł do banku i go okradł. Podejrzewałem, że to nie Rosjanin napadł na bank.
- A więc kto? –spytał pan Schmidt.
- Już wyjaśniam. Żadnego Rosjanina nie było. To był spisek, a łup znajduje się cały czas w tym banku.
- Co to za głupoty. –powiedziała Edyta Lippke.
- Bardzo mądrze to sobie wymyślili. W godzinach popołudniowych zawsze jest mały ruch. Frau Muller wypożyczyła tę kurtkę, dowodem na to jest wizytówka znaleziona w pani biurku. Ochroniarz tak naprawdę nie poszedł do WC. Wyszedł na dwór przebrał się w ciemną kurtkę z kapturem wbiegł do banku i „zażądał” pieniędzy. Frau Barbara dała mu pieniądze lecz potrzebna była ofiara sprawcy. Do tego użyli zapałek które znalazłem w skarbcu. Najkrótsza przegrywa. Frau Barbara miała najkrótszą zapałkę więc sprawca do niej strzelił. Po zdarzeniu pani Lippke od razu zadzwoniła po pogotowie i policję a sprawca wybiegł z banku i odjechał. Na drugi dzień przyniósł pieniądze a Herr Schmidt łup ukrył w skarbcu. Później wymyślili, aby powiedzieć policji, że ten Rosjanin to były chłopak Pani Lippke. Pani Lippke bardzo dobrze zagrała swoją rolę. Nawet się nie zawahała gdy mówiła te wszystkie kłamstwa.
- To jakieś brednie! –krzyknęła Hildegarda Muller.
- Nie! To nie brednie lecz fakty. –odpowiedział detektyw Schulz.
- A ten wspólnik? –spytał komisarz Tarantino.
- No właśnie. Wspólnik Herr Schmidta jako jedyny z banku był niewinny. Nie chciał się zgodzić na cały ten „napad” dlatego Pan Schmidt postanowił aby go zlikwidować. Wybrali do tego zadania panią Muller. Pani Muller pewnego dnia po pracy postanowiła zaczekać na Herr Rottera. Gdy ten wyszedł zawołała go na zaplecze i zadała 3 ciosy nożem. Tym samym który znalazłem w biurku pani Muller. Później Herr Schmidt zamknął go w tajemniczym pokoju w skarbcu. Gdy poprosiłem o otwarcie skarbca dyrektor okazywał już niepokój. I to cała historia. Pan Schmidt wszystko zaplanował, pani Muller wypożyczyła kostium, ochroniarz się przebrał, Barbara była ofiarą, a Frau Lippke zagrała że Rosjanin był jej byłym chłopakiem.
- Czy to prawda? –spytał komendant.
- Tak. To wszystko prawda. Mieliśmy pecha, że akurat pan Schulz rozwiązywał tą sprawę. –powiedział dyrektor.

*

Detektyw Schulz otworzył drzwi. W drzwiach stał, jak co ranka, Giuseppe Tarantino z gazetą w ręku. Detektyw wraz z komisarzem weszli do salonu. Detektyw spytał:
- Co piszą w dzisiejszej gazecie?
- Piszą o tym, że detektyw Schulz wraz z komisarzem berlińskiej policji Giuseppe Tarantino rozwiązali sprawę tajemniczego napadu.
- Czyli nic ciekawego.
- Jak to, odniosłeś kolejny sukces.
- Męczą mnie te sukcesy. Jak tak dalej pójdzie to będę musiał przejść na emeryturę.
- Żartujesz chyba?
- Nie. A tak propos, ile nasi bankierzy dostali lat?
- Wszyscy po 3 lata oprócz pani Muller i ochroniarza. Pani Muller dostała 12 lat za zabójstwo, a ochroniarz 6 za próbę zabójstwa.
W tej samej chwili komisarz zmarszczył brwi. Detektyw od razu to zauważył i spytał:
- Nad czym tak rozmyślasz?
- Jak udało ci się do tego dojść.
- To proste połączyłem wszystkie fakty i dodałem dowody. Oni wszyscy chcieli wykiwać detektywa Schulza, Nein detektywa Schulza nie da się wykiwać.
W tej samej chwili zadzwonił telefon. Detektyw wstał i odebrał:
- Tak. Rozumiem już idę.
- Kto dzwonił? –spytał komisarz.
- Mój przyjaciel Heinz Goter, powiedział, że ma dla mnie jakąś sprawę do rozwiązania. –powiedział Schulz nakładając kurtkę.
- Ach, ten facet z kawiarni.
- Tak to ten sam. -powiedział detektyw wychodząc wraz z komisarzem przed dom.
- A więc do zobaczenia Schulz.
- Do zobaczenia Tarantino. – powiedział detektyw i w tym miejscu detektyw z komisarzem rozdzielili się.

Katalog SEO nocleg ciechocinek Komornik Warszawa BoĂŽte de vitesses automatique Mini